Jak Ci się podoba mój Suczy Świat?

piątek, 17 grudnia 2010

poniedziałek, 13 grudnia 2010

nocna zmiana blusa.....

  Bywa tak, że niektórzy rodzą sie w czepku
...a niektórzy w masce a'la PLAYBOY...
Tekla od zawsze miała zapędy lanserskie. Czym to jest spowodowane - moze tym, że
od dzieciaka miała bogate życie towarzyskie...imprezki studenckie, wizyty w nocnych klubach...
Od jakiś dwóch sezonów bywa również w najbardziej różowym Clubie w Stolicy :)
...ostatnio częściej tak mi dokuczają, że już nie raz podejmowałam się wysyłki żywca w kosmos...
To Tula zapoczątkowala w naszym domu - kartonowe inspiracje...
bida z nędzą przyszła...a teraz...


Moje LASKI czasami mają dość błysku flesza....
no fotos - plizzzzzzzzzzzzz

miewają wspólne chwile...kiedy sie zapomną...i można pomyśleć, że się kochają ;)

Gdyby nie to, że tak trudno dzielić tą miłość na te TRZY charakterki,
to na pewno w naszym domu pojawiła by sie Ula-Brzydula...
nie każdy ma szczęście i prowadzić takie zycie jak moje laski,
z kanapy, na kanape...z łóżka do łózka...
takich jak ULA, które wywalono pod bramą schroniska i byly mało atrakcyjne w młodości, i popadły z zapomnienia, jest setki...
Ula w swej nijakości i zwyczajności jest MAGICZNA
moze KTOŚ z Was pokocha Ule? jutro jej wielki dzień. Ulka ma Urodziny i już 4 ever opuści kojec schroniska. Pojedzie do hotelu dla psów - tam będzie czekać na swojego psiego LOTKA...może zgarnie całą pule....
    Ulka to taki mix basseta z helikopterem...może ktoś z Was ma ochotę na pomaganie? ULKA czeka....
Pomóż ją ocalić od zapomnienia...

sobota, 11 grudnia 2010

toszeczkę historii...

Tak sobie siedzimy w ten zimowy wieczór...znajomi chcieli mnie wyrwać na pifko..heh...nie ma szans, ja z nimi nigdzie nie wychodzę - znowu jakiegoś dziabąga przyturlam...
 Pisałam Wam, ze Tula z Szydłowca pojechała na podbój Warszafki w kartonie Bryza...który potem sama, własnozębowo zjadła...ale nie będę jej tego wypominac, ze zjadła swój castell....

oto TULA i jej TWIERDZA!
co tam się działo..jakie imprezki się wyprawiało

po jakimś czasie Tula awansowała...swoje lokum wszamała...
ale sami powiedzcie, jak można było nie zakochać sie w tym psiej radiolokacji?

hmmm...dziwne...jakoś RADARY Tulancji zmalały :/

za oknem wichuraaaa....


za oknem śniegowe zaspy...toczy się walka drogowców o czarny asfalt...

a ja ogladam sobie zdjecia z nad morza ...
suczydła nad morzem - lancz tajm...........

piątek, 10 grudnia 2010

na dobranoc - wspomnienie wakacji...(1)

Od dawna uczą mnie, że nie można zaczynać zdania od "właśnie"..a wiec...
  Właśnie wróciłyśmy z nocnego spaceru czysto fizjologicznego...Tula pogoniła kilka psów - uprawiajac przy tym sport extremalny - odrzut na lince...wyglada to tak, że tula biegnie..biegnie aby pogryźc, a linka się kończy i Tula wyskakuje z majtek, tzn. naprężenie linki jest takie, że ją obraca w powietrzu - dobrze, ze kupiłam jej szelki dla amstaffa, a mama je uprała w 90 stopniach i się skurczyły - teraz są w sam raz na TULE...
  Na dobranoc - ku ociepleniu klimatów /latem będziemy ochładzać Was zdjeciami z zimy/ - TULA KOMANDOS...sami popatrzcie z KIM MAMY DO CZYNIENIA! nie ma mocnych...

***śmierdziele***

Tekla to samolubna diablica, która zatruwa mi życie od 9 lat...
inny to już dawno by kamień do szyi przywiązał i fruuu do rzeki...
Tula, to kurdupel - przeciwieństwa się przyciagają...Ona - mała i drobna, JA - duża i ciężka...
Latika - wydawało by się, że duża to obronna...TAK...bronić to ją trzeba jak coś się dzieje...
 
ale jak nie kochać tych smierdzących psich łapek!!!CO??

Kto kocha smrodex spod psich dreptaczy :)

JA!!!proszę Państwa - ja się przyznaje...narkotyzuje się psim smrodem :P
i po wielu latach systematycznej aromatoDOGterapi mówię Wam - każdy psiutas ma swój smrodex



Można się uzależnić od "miłowania" psiego smrodu w domu...

Co na to powiedziała by Moja Pani arelgolog, która 20 lat temu powiedziała mojej rodzicielce, że "ma zlikwidować psa!" - BZDURA PROSZĘ PANI!

Po co odczulać dzieciaka chemicznie jak można naturalnie :)
U mnie, u 100 procentowego alergika smęcą się po podłodze psie klaki...a ja żyje...
Psy żyją na równi z człowiekiem, co wychodzi na to, że ich obecność jest widoczna wszędzie...w łózku...na kanapie...na fotelu...na talerzu...


JA - samica ALFA - przynajmniej TAK mi sie wydaje...

TEKLA - moja zastępowa
Tekla jest ze mną od maluszka.
Jej Mamusia TODI przybłąkała się do Firmy, która prowadzi mój Tatas. Po trzech dniach z jednego małego pieska zrobiło się 6...aż łezka mi sie w oku kręci jak przypominam sobie tamte chwile...
Nie wiadomo skąd...nie wiadomo jak pojawiła się na terenie firmy malusia sunieczka o urodzie żadnej...podobna do nikogo...strasznie wystraszona i spragniona...
Dostała wody...mlesia...psich chroopów i została a z nią 5 malcy - każdy inny...W TYM TEKLA, której przez pewien czas nikt nie chciał adoptować bo była brzydka...PRZYNAJMNIEJ ja tak wszystkim mówiłam, że jest brzydka bo wiedziałam podświadomie, że zostanie u nas jako NASZ DRUGI DOMOWY PSIURAS... i tak się stało...
Tekla wyrosła na Piękną MOJĄ KSIĘŻNICZKĘ, która do 2009 roku żyła w dobrobycie, spała na puchu, jadała przednią wołowinkę i karmy z górnych półek...aż JEJ PAŃCIA zalogowała sie na DOGOMANII i zaczłęła mocno oszczędzać na TEKLOWYM rozpieszczaniu
Tekla nie jada już karmy, która ma 57 proc. jagnięciny, ale jada 37 procent reszta idzie na Dogomaniacie zobowiazania.
OTO MOJA PRINCESSA TEKLA


we wrześniu 2009 roku
będąc przejazdem w Szydłowcu u Rodziców znajomi wyrwali mnie do Pizzeri na PIFKO...poszło nie jedno pifko...nie jedna pizza...
Ze względów zdrowotnych staram sie unikać takich miejsc, ale tym razem poszłam ochoczo...nie wiedziałam jak zakończy się ten wieczór...
Zakończył sie tak, że wróciłam do domu po paru pifkach z psem pod pachą...
Od dłuższego czasu szukałam drugiego psa jako towarzysza dla Tekla. W 2007 roku odeszła od nas SENIORKA RODU BEFI - pozostała pustka w sercu...Tekla źle znosiła samotność gdy musiała zostawać sama, ale problem był taki, ze TEKLA stroniła od przypadkowych znajomości...ona KOCHAŁA tylko BEFI, która niestety nie mogła żyć wiecznie
I TAK W PROGU DOMU pojawiłam sie JA po paru pifkach i TULA...

TULA - sucza urody żadnej...
pies, który był zaprzeczeniem moich psich ideałów
1. ruda = wredna
2. waga piórkowa /wtedy ok 3kg/ teraz 4,5 kg żywca
3. okropnie sterczące uszy w typie radiolokacji
Ujęła mnie tym, że w sforze psów, które wałęsały się przy pizzerii TO ta mała drobina wiodła prym...bez pardonu podchodziła do ludzi na zebry...a na koniec prześcignęła moje znajomego, który dość szybko odjechał rowerem.../co teraz jest zmora, która spędza mi sen z powiek!!!/
I tak Tula jednej nocy została psem domowym...była mocno wystraszona, a TEKLA JEJ WOGÓLE nie polubiła :/
upssssssssssssss......nawet gryzła i boczyła się........
Tula ze swoim kartonem po proszku BRYZA pojechała z nami do swojego domu....
a tam czekała nas niespodzianka - moja sąsiadka jak ją zobaczyła WYDAŁA Z SIEBIE okrzyk - o BOZE...to pies mojej siostry..to pies jakiego szuka - to pies z jej lat dzieciństwa!!! i tak po namowach sąsiadki i wizycie rozemocjowanej siostry TULA przeprowadziłą sie do pałacu ... zakupiono jej obroże z cyrkoni...opływała w bogactwa, ale jej było mało...
Tula nie pokochała swojej Pańci...wręcz przeciwnie - nie lubiła jej i nawet jej niezauważała w domu...doszło do tego, ze uciekała...
Pewnego dnia moja sąsiadka delikatnie opowiedziała mi co sie dzieje u jej siostry...ja w te pędy - JEDZIEMY Z ODSIECZA!!!TULA W POTRZEBIE...
Tula - w tamtym domu SISI - po moim przybyciu rzuciła się na mnie i nawet nie chciała słyszeć o swojej Pańci....
TULA WRÓCIŁĄ NA STARE ŚMIECI...zabraliśmy jej karton...dostała w prezenicie obroze itp...
oto TULA vel. Drobiazg

Tula dopiero od niedawna pokazuje swoje prawdziwe oblicze.
Mamy za sobą psia depresje, dezercje z łapanką na skrzyżowaniu pośród rozpędzonych aut, szkolenie wyzbywające się agresji do zmotoryzowanych...długa droga przed nami...

12 maja 2010
dałam kawałek karmy, a TO wzięło w pysk i osunęło się...
Nie wiedząc co TO - sprawdzam...
- obroża na szyi - rozglądam się czy nie ma kogoś w pobliżu - NIE BYŁO,
- ręką sprawdziłam PIES/SUKA - Suka. Jak dotknęłam tego psiaka pod ręką poczułam kościec - można było się anatomii uczyć. Kościec pod warstwą futra.
NIE zastanawiając się - pies do auta i kierunek DOM. W drodze kłębiły się myśli - co powie rodzina...Zwariowałam...
W domu czekało mnie zdziwienie - pokazałam CO TO i jakie chude...natychmiast wanna...a Mamas przygotowała lekki rosołek z kaszką manną...
I tak po miesięcznym odsapnięciu od tymczasowiczów znów miałam na kole tymczasa
http://www.dogomania.pl/threads/1854...licy-nowe-foty
TO to LATIKA, której tymczas zamienił się na wieczność....to co było jest już za nami...
OTO LATIKA



ZDJĘCIA GRUPOWE....